Duchy rzadko wywoływane
W 1977 roku (27 lipca) w teatrze na Kadzielni w Kielcach wystawiliśmy po raz pierwszy "Widma" Stanisława Moniuszki, według "Dziadów"Adama Mickiewicza.
Druh Skoraczewski był wielkim miłośnikiem Stanisława Moniuszki.
W premierowym przedstawieniu brali udział: Guślarz - Jerzy Artysz, Starzec - Edward Pawlak, Józio - Barbara Wysokińska, Widmo Wojewody - Robert Młynarski, Zosia -Agnieszka Kossakowska, oraz chór i orkiestra CZA ZHP. Dyrygował - Zbigniew Szablewski. Tak w "Ruchu Muzycznym" nr 20 z 1977 pisał o "Widmach" na Kadzielni Mirosław Bujko:
Przed zapomnieniem dzieło sztuki broni się zwykle samo, czasami broni go historia, czasami nie broni go nikt. Są takie pokrzywdzeńce i w naszej literaturze muzycznej, odłożone na półki bibliotek, funkcjonujące jedynie w encyklopediach i historiach muzyki. Powody tych, czasem niesłusznych zapomnień, są różne. Nieraz decydujące bywają opinie specjalistów, wytykających autorytatywnie niedopracowanie i usterki dzieła, nieraz utwór nie spełnia oczekiwań i potrzeb odbiorcy. Nie wiadomo dokładnie dlaczego stało się tak z moniuszkowskimi Widmami, które w naszym powojennym życiu muzycznym doczekały się jedynie fragmentarycznego przypomnienia na estradzie FN. Mickiewiczowskie zjawy , po wielu latach spokojnej lewitacji w zaświatach, przywołane zostały do jednego z najpiękniejszych polskich amfiteatrów - kieleckiej Kadzielni w nocy z 28 na 29 lipca. W widowisku, oprócz kilku tysięcy kielczan zgromadzonych na widowni brali udział: Jerzy Artysz - Guślarz, Robert Młynarski - Widmo Wojewody, Agnieszka Kossakowska - Zosia, Edward Pawlak - Starzec, Barbara Wysokińska - Józio, chór i Orkiestra Centralnego Zespołu Artystycznego ZHP pod dyrekcją Zbigniewa Szablewskiego, rzecz reżyserował Władysław Skoraczewski.
"Widma", czyli - jak je zatytułował Moniuszko - sceny liryczne z poematu "Dziady" ( w rzeczywistości zręcznie wybrane i dramatycznie bardzo spójne fragmenty z II i IV części) nie są tworem artystycznie jednolitym. Zawierają fragmenty zdecydowanie słabsze, nie najlepiej zinstrumentalizowane. Generalnie lepsza jest chóralna część partytury. Za główny atut tego swoistego oratorium współczesny słuchacz uzna nastrój i klimat muzyki, a więc najmniej, wydawałoby się, uchwytne. W tym punkcie cześć i chwała kompozytorowi, który postawił na prostotę i naturalność, zręcznie unikając dysproporcji pomiędzy muzyką a tekstem , tak często zdarzających się w operach XIX -wiecznych.
"Widma" są utworem o bardzo dużej "czystości" formalnej i dramatycznej. Koncepcja spektaklu wykorzystała ten walor w 100%. Reżyser użył środków najprostszych i teatralnie bardzo "surowych" -paru rekwizytów w postaci rosochatych karpin, kilku kamieni na grób Gustawa, zgrzebnych, pastelowych siermięg dla chóru i "żywego", nieelektrycznego światła - świec dla chóru schodzącego z wapiennego koliska amfiteatru i zapalanych w trakcie nastrojowej Intrady oraz kopcących się zniczy w orkiestronie, symbolizującym jednocześnie otchłanie piekielne. Z największymi trudnościami musieli sobie poradzić soliści, chór i orkiestra. Kadzielnia jest amfiteatrem olbrzymim, o promieniu kilkusetmetrowym i oczywiście o akustyce tyleż skomplikowanej, co nieprzewidzianej. Sytuację uratowały bezprzewodowe mikrofony i dyskretne nagłośnienie całości. Bardzo dobrze spisali się soliści, którzy oprócz bardzo trudnych czasami zadań muzycznych (aria Wojewody) musieli popisywać się talentami aktorskimi. Najlepiej udało się to Jerzemu Artyszowi, nie tylko znakomicie śpiewającemu, ale oszczędnym i przemyślnym aktorstwem spajającemu dramatycznie utwór. Na wyróżnienie zasługuje także kilkunastoletnia zaledwie wychowanka CZA ZHP Barbara Wysokińska (Józio), śpiewająca czysto i z dużym wdziękiem. Co do widowni, to najżywiej (o, dziwo) reagowała młodzież, właśnie ta szpikowana na co dzień telewizją i współczesnym teatrem. Spoglądała ona tęsknie za odchodzącymi z amfiteatru uczestnikami litewskiego misterium, jakby z żalem za wartościami przemijającymi, najprostszymi, a tak potrzebnymi.
Przedstawienie tak się podobało, że w następnym roku, na specjalne życzenie, powtórzyliśmy "Widma" (29 lipca 1978r). Wcześniej, 22, 23,24 marca i 12 kwietnia 1978 wystawiliśmy "Widma" w warszawskiej Filharmonii. Była to wersja koncertowa.